Spotkanie
Rialto w podróży – Piotr Kulczyna: Droga na wschód
Piotr Kulczyna, 52-letni leśniczy, zamiłowany podróżnik, koniarz i od niedawna również pisarz. Mieszka w leśniczówce w Sośnicy, napisał właśnie swoją pierwszą książkę Droga na wschód. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Vectra 20 maja.
To autentyczna relacja pana Piotra – ojca, który wraz z synem, Pawłem, wybrał się na swoisty podbój dalekiej Syberii i Mongolii, by w drodze powrotnej do Polski przemierzyć jeszcze wielokulturowy region Kaukazu. Ponad 21 tys. kilometrów przemierzonych w 6 tygodni 30-letnią terenową toyotą. Jak na wytrawnych poszukiwaczy przygód przystało, w spartańskich warunkach, nierzadko zdani tylko na siebie, przeżyli i zobaczyli wiele, o czym nie sposób przeczytać w najlepszych przewodnikach. Wszak Syberia, Mongolia i Kaukaz mienią się nie tylko egzotyką Wschodu, ale też wciąż wieloma miejscami, do których cywilizacja Zachodu jeszcze nie dotarła.
Książka została napisana na podstawie zapisków prowadzonych podczas wędrówki, która była niezwykła. Piotr Kulczyna wybrał się bowiem w trudną podróż, bez rezerwowania jakichkolwiek noclegów, nie ekskluzywnym samolotem ani klimatyzowanym autobusem, lecz starą toyotą – terenówką. A wszystko to przez ogromne zamiłowanie do starych samochodów i rajdów off-roadowych.
Jak sam przyznaje, jego przygoda z samochodami zaczęła się w 1983 roku, kiedy zrobił prawo jazdy. Po przygodach z syrenką, garbusem i innymi cudami motoryzacji, przyszła pora na auta terenowe, a konkretnie toyotę BJ 42, z silnikiem Diesla 3B o pojemności 3,408, mocy 90 KM i napędzie 4×4. Wyposażyłem ją w wyciągarkę o mocy 1500 ibs. Zbiornik paliwa bagatela prawie 130 litrów, zapewnia przyzwoitą odległość podróży. Całe to cudeńko waży około 2,5 tony. Moje autko to niezbyt szybki pojazd, ale zarazem niezbyt paliwożerny. Toyota posiada jeszcze takie udogodnienia jak wspomaganie kierownicy, hydrauliczne sprzęgło ze wspomaganiem, hamulce z przodu tarcze z tyłu bębny z niezłą pompą, pięciobiegową skrzynię biegów, w środku mam wszystko co jest potrzebne wyprawowiczowi – i tak bez końca o swoich samochodach mógłby opowiadać autor.
Dzika podróż przez stepy, tajgę i pustynię obfitowała w liczne przygody. Czasami dochodzi do wręcz dramatycznych przygód, które w zaciszu domowych opowieści przy trzaskających drwach w kominku i ciepłej herbacie brzmią zupełnie niezwykle. Choćby to jak w wjechaliśmy w wyschnięte jezioro, gdy po chwili nasze auto pod własnym ciężarem zaczęło zatapiać się w pozornie bezpiecznym dnie byłego akwenu. I tylko łut szczęścia dopomógł nam wykaraskać się na suchy brzeg. Innym razem śpiących nas wygodnie w namiocie na dachu auta, odwiedziła zaciekawiona cała wioska pontyjskich górali… Rankiem okazało się, że rozłożyliśmy obóz pośrodku ich wsi – wspomina Piotr Kulczyna.
W tym roku zamierza pojechać na północ Rosji, chce odwiedzić Karelię najpierw rosyjską potem fińską, zwiedzić Petersburg, Pietrozawod, objechać jeziora Ładogę i Onegę, pojechać pod Archangielsk i dalej za koło podbiegunowe do Murmańska i na Półwysep Kolski, potem do Norwegii na Nort Kapp i przez Szwecję do Finlandii, a następnie do Helsinek i promem do Tallina, a stamtąd przez Estonię, Łotwę i Litwę do Polski… Będzie to pierwsza podróż bez moich synów, jadę z siostrzeńcem Krzysiem – zapowiada podróżnik.